Moja żona Jola przeglądając w Internecie różne oferty mieszkań i działek budowlanych na zakup których nas przecież nie stać, trafiła na ofertę sprzedaży działki na terenie Pracowniczych Ogródków Działkowych. Przyszła z tym do mnie, pytając, co sądzę o tym, abyśmy ją kupili, bo to i przyjemność i inwestycja w jednym, a wiadomo jest inflacja i wszystko drożeje. Oczami wyobraźni zobaczyłem nas jak grzebiemy tam w ziemi, sadzimy pomidory i pielęgnujemy kwiatki, a w wolnej chwili zalegamy na kocyku lub w turystycznych fotelach.
U wujostwa na działce w Warszawie
No tak, ale to już przecież było, dobrze znam te klimaty, tę atmosferę ogródków działkowych. Przypomniałem sobie z dzieciństwa, gdy jako 10-latek przyjeżdżałem z rodzinnego Jaworzna na Śląsku do wujostwa w Warszawie na wakacje. Właściwie większość tego czasu spędziłem z nimi na ich działce lub w tramwaju w trakcie codziennych podróży z Puławskiej, gdzie było ich mieszkanie, do przystanku przy Torach Wyścigów Konnych na Służewcu. Po sąsiedzku znajdowały się tam ogródki działkowe pracowników przedsiębiorstwa, w którym zatrudniony był mój wujek Władek. Co interesujące firma zajmowała się poszukiwaniem oraz wydobyciem złóż gazu i ropy naftowej na Podkarpaciu. Jak się zorientowałem, działkowcami byli w większości znajomi z pracy wujka, którzy razem też spędzali swój wolny czas. Cała ta ekipa świetnie się więc znała i chyba lubiła. Kiedy tylko docieraliśmy do domku na działce, chwilę później pojawiał się któryś z sąsiadów, aby zapytać o coś wujka Władka, np. ile w tym roku wynosi składka członkowska koła działkowców, albo ponarzekać, że jakoś teraz słabe ciśnienie wody do podlewania, czy poradzić się na temat najlepszego sposobu na mszyce. Wujek Władek był przez ponad dwadzieścia lat społecznym prezesem tego koła działkowców. Bardzo się w tę pracę angażował. Ciocia Bronia miała swój krąg znajomych koleżanek i rutynowo narzekała na Władzia, że on taki zaaferowany tą swoją działalnością i przez to nie ma czasu, żeby coś zrobić na swojej działce. Wszystko więc było na jej głowie. Sprawiali jednak wrażenie zadowolonych z tego, że mogli uciec ze swojego niewielkiego mieszkania w centrum miasta na łono natury.
Moje wspomnienia z tamtych lat miały też inne oblicze…, mianowicie pamiętam dojmującą wszechobecność nudy. Wujostwo nie mieli swoich dzieci i na działkach nie zdarzyło mi się spotkać kogoś w moim wieku. Co tu robić przez cały letni, upalny dzień, kiedy już spróbuje się wszystkich owoców, powącha kwiatki i odpowie na sztampowe pytania dorosłych? Jako dzieciak dziwiłem się bardzo, co może być ciekawego w takim spędzaniu całego dnia na działce?
Kiedy po latach zacząłem studia w Warszawie, nadal odwiedzałem ciocię i wujka w ich mieszkaniu na Puławskiej, ale na działkę nie dawałem się już zaprosić. Wujek zmarł w wieku około 60 lat na atak serca. Po jego pogrzebie przeczytałem w Gazecie Wyborczej wzruszające wspomnienie o nim jego sąsiadów – działkowców, którzy żegnali go z żalem, bo, między innymi, dzięki jego wieloletnim staraniom dawne nieużytki i wysypisko śmieci zamieniło się w oazę zieleni, miejsce ich towarzyskich spotkań i zabaw. Miejsce, które traktowali jako swój rajski ogród, gdzie było im tak dobrze.
Przyznam po latach, że wcześniej w takich kategoriach o tym nie pomyślałem. Czy jednak będąc teraz w wieku mojego wujka Władka, kiedy odchodził z tego świata, chciałbym zostać działkowcem? Czy chciałbym kolejne wakacje spędzać na RODOS, jak mówi się o Rodzinnych Ogródkach Działkowych? Muszę to jeszcze przemyśleć. Zanim odejmę decyzję, chciałbym Wam opowiedzieć o tym, jak przez stulecia ludzie szukali na ziemi rajskiego ogrodu, a w nim wszystkiego, co daje szczęście – harmonii z Bogiem i innymi ludźmi, zachwytu nad bujnością natury, wiecznej młodości i seksualnego spełnienia.
W rajskim ogrodzie Edenu
Według Księgi Genesis, nazywanej też Księgą Rodzaju, Jahwe stworzył świat, zwierzęta i ludzi w czasie 6 biblijnych dni. Nawet jeżeli jeden taki dzień symbolizował według teologów 1000 lat, to i tak ten czas stworzenia był bardzo krótki.
Pierwszego dnia Bóg stworzył niebo i ziemię, drugiego rzeki i oceany, natomiast szóstego, ostatniego dnia powołał do życia zwierzęta, ptaki i pierwszego człowieka Adama. Bóg stworzył go z „prochu ziemi”, co moim zdaniem nie jest dobrym tłumaczeniem, bo w hebrajskim oryginale tekstu biblijnego, jest mowa o czerwonej, mokrej glinie, na co wskazywałoby samo imię Adama-czerwony. Bóg w swoim dziele stworzenia pierwszego człowieka byłby więc jak garncarz lepiący swoje naczynie.
Z całej ziemi Jahwe wydzielił obszar najbardziej przyjazny do życia nazywany Edenem, co po hebrajsku znaczyło „rozkosz”, a na wschodzie tej krainy założył ogród. Tam umieścił pierwszego człowieka. Właściwie ostatnim dziełem stworzenia Jahwe była Ewa, jako partnerka dla mężczyzny w ogrodzie Edenu. Pierwsi ludzie mieli go uprawiać i strzec, z tym że praca ta była pełna przyjemności, ponieważ mieli wokół siebie mnóstwo owoców, którymi mogli bez wysiłku zaspokoić swój głód i pragnienie. Czekały na nich też wyjątkowe owoce z Drzewa Życia, które zapewniały im wieczną młodość i i nieśmiertelność.
Jak według biblijnego opisu wyglądał rajski ogród? Ogromne bogactwo roślin i drzew zapewniała płynąca w Edenie wielka rzeka, która potem rozdzielała się na 4 mniejsze odnogi-rzeki nazywane Piszon, Gichon, Chiddekel i Perat. Średniowieczni geografowie identyfikowali je najczęściej z Nilem, Gangesem, Tygrysem i Eufratem, ale było na ten temat wiele różnych teorii. Idylla życia w ogrodzie Edenu, jak wiadomo, skończyła się dla Adama i Ewy wraz z ich aktem nieposłuszeństwa wobec Jahwe, gdy wbrew jego zakazom zerwali i zjedli owoce z Drzewa Poznania Dobra i Zła. Inspiratorem tego czynu był wąż symbolizujący szatana, ale pierwsi ludzie dosyć szybko i łatwo ulegli jego namowom. Rozgniewany Bóg wypędza ich z Raju, odbiera im nieśmiertelność i skazuje mężczyznę na ciężką fizyczną pracę przy uprawie roli, a kobietę na doświadczenie bolesnych porodów. Ogród w Edenie pozostanie odtąd pusty i niedostępny dla ludzi, a na jego straży Bóg postawi anioły i wirujący ognisty miecz.
Hugo van der Goes „Upadek człowieka”, fot: Wikipedia
Opis stworzenia świata i człowieka z Księgi Genesis jest jednym z najlepiej znanych tekstów biblijnych. Teolodzy przez stulecia stworzyli na ten temat olbrzymią ilość komentarzy. Poza nielicznymi wyjątkami (Orygenes) zgadzali się, że nie był to opis symboliczny, ale zgodny z rzeczywistymi początkami świata i ludzi. Jeżeli tak, to znaczy, że rajski ogród, wprawdzie niedostępny dla ludzi, nadal istnieje na ziemi. Takie przekonanie było obowiązujące zarówno wśród naukowców, jak i teologów aż do czasu wielkich odkryć geograficznych w XVI wieku. Jeżeli raj na ziemi istnieje, to gdzie go szukać? Bo wskazówki podane w Biblii są niezwykle ogólne. To kraina na Wschodzie, przez którą przepływają cztery duże rzeki. Usytuowana raczej na wysokiej górze lub wzniesieniu, niż na równinie, bo Jahwe zesłał na ziemię Potop, a zdaniem teologów raj uniknął zniszczenia.
Gdzie szukać raju?
Lokalizacja raju na dawnych mapach zmieniała się wraz z poszerzaniem się wiedzy Europejczyków o świecie i nowych kontynentach. W średniowieczu geografowie umieszczali tę krainę najczęściej gdzieś w Indiach, ale w czasach nowożytnych pojawiały się też inne lokalizacje – Cejlon (Sri Lanka), Armenia, Ameryka Południowa i, najbardziej popularna, Mezopotamia, czyli dzisiejszy Irak. Umiejscawiano też biblijny raj w miejscach tak trudno dostępnych jak dno Morza Czerwonego lub Zatoki Perskiej.
Przekonanie, że należy szukać biblijnego raju w Indiach było na tyle silne, że stało się to jedną z istotnych przyczyn organizowania niezwykle niebezpiecznych wypraw morskich, których celem było wytyczenie morskiej drogi do tego kraju. O bogactwach Orientu mieszkańcy Europy opowiadali sobie niezwykłe historie, w których prawda mieszała się z baśnią i mitami o jednorożcach, olbrzymach i ludziach o psich głowach. Wielu podróżnikom wydawało się, że rajski ogród też powinien się tam właśnie znajdować.
Czy śmiałkom udałoby się dostać do ogrodu chronionego murem i pilnowanego przez anioły? Pokusa i motywacja były jednak wielkie – owoce z Drzewa Życia dające wieczną młodość i nieśmiertelność oraz, jak przypuszczano, wielkie bogactwa ukryte w rzekach raju – szmaragdy, szafiry i diamenty.
Nawet gdyby nie udała się ta sztuka wejścia do raju na śmiałków czekała nagroda w krainie położonej w jego pobliżu, w królestwie księdza Jana.
Legenda o tym, że gdzieś na Wschodzie, prawdopodobnie w zachodnich Chinach, Indiach lub Persji rządzi potężny chrześcijański władca, była w Europie niezwykle popularna przez ponad 500 lat, od XII do XVII wieku. Listy od króla Jana z dalekiego wschodniego kraju były czytane z przejęciem na dworach i w mieszczańskich domach, analizowane na średniowiecznych uniwersytetach, a opowieści tam zawarte były niesamowite. Jeden z listów zaczynał się tak: „Ja, ksiądz Jan jestem władcą władców i przewyższam królów całej ziemi bogactwem, cnotą i potęgą. Jestem pobożnym chrześcijaninem, wszędzie bronimy i wspomagamy jałmużną ubogich chrześcijan, poddanych władzy naszej łaskawości”. Następnie autor listu szczegółowo opisuje swoje królestwo, gdzie żyją słonie, krokodyle, ale także fauny, pigmeje, olbrzymy i ptak zwany Feniksem. Na wzór rajskiego ogrodu jest tam również jest cudowne źródło wody i kto się jej napije „już nigdy nie zachoruje i przez całe życie pozostanie taki, jakby miał trzydzieści dwa lata”. Przepływa tam jedna z rzek biorących swój początek w raju, dlatego w jej nurtach można znaleźć kamienie szlachetne – szmaragdy, szafiry, topazy. Jednym słowem z królestwa księdza Jana do biblijnego raju jest już całkiem niedaleko.
„Źródło młodości” Lucas Cranach, fot. Wikipedia
Księdza Jana opisywano jako potomka apostoła Tomasza, który miał chrystianizować ludy Dalekiego Wschodu albo jako syna jednego z trzech królów – magów ze Wschodu, którzy przybyli do małego Jezusa, aby złożyć mu pokłon.
Jak w każdej legendzie tak i tutaj była odrobina prawdy. W XII i XIII wieku w wielkim imperium mongolskim Czyngis Chana i jego potomków chrześcijanie byli nie tylko tolerowani, ale mieli silną pozycję polityczną. Snuto nawet przypuszczenia, że sam Czyngis Chan przyjmie chrzest i wraz ze swoją wielką armią przyjdzie na pomoc Królestwu Jerozolimy i uratuje je przed niechybną zgubą ze strony muzułmanów. Tak się jednak nie stało, a tolerancyjny stosunek Mongołów do chrześcijan uległ radykalnej zmianie w XV wieku. Wielcy odkrywcy, jak Vasco da Gamma, Bartolomeo Diaz,a szczególnie Krzysztof Kolumb byli wychowani na takiej literaturze i opowieściach. Podróże do Indii miały nie tylko swój merkantylny cel, ale i religijny – szerzenie wiary katolickiej i odnalezienie ziemskiego raju lub chociaż królestwa księdza Jana.
Kiedy Kolumb dopływał w 1492 roku do wysp karaibskich – Haiti i Kuby – był przekonany, że odkrył wschodnie wybrzeże Indii, dlatego nazywał miejscowe ludy Indianami. Jednak w trakcie kolejnych trzech wypraw, kiedy poznawał lepiej kontynent amerykański, nie miał już tej pewności. W 1498 roku badał ujście rzeki Orinoko na terenie dzisiejszej Wenezueli. Był zachwycony bogactwem roślinności, kolorami i zapachami, a jego pierwsze skojarzenie, które zawarł w listach, było takie, że ta wielka rzeka musi wypływać z raju, bo odpowiada biblijnym opisom. Należało wyruszyć w górę rzeki, bo jego zdaniem „ tam znajduje się ziemski raj, do którego nikt wejść nie może, chyba, że z woli Bożej”.
Wielkie odkrycia geograficzne w XVI wieku zmieniły bieg historii w Europie i przede wszystkim w samej Ameryce jednak nie pozwoliły zaspokoić ciekawości podróżników, poszukujących ziemskiego raju. Powoli też zaczęto powątpiewać, czy w ogóle jeszcze istnieje ta kraina stworzona ręką Boga. Protestanccy teolodzy Marcin Luter i Jak Kalwin siłą swojego autorytetu przekonywali, że owszem, rajski ogród kiedyś istniał, ale już próżno go szukać na ziemi, bo pewnie zniszczyły go wody globalnej katastrofy – biblijnego potopu. Katolicy jednak jeszcze w XVII wieku bronili tradycyjnego poglądu o tym, że raj nadal istnieje gdzieś w wymiarze materialnym. Wielka rewolucja umysłowa XVIII i XIX wieku z teorią o liczącej 4 miliardy lat historii Ziemi i 3 i pół miliona lat trwającej ewolucji człowieka zachwiała wiarę w dosłowne odczytanie tekstu Księgi Genesis.
Trwała zmiana w myśleniu katolików dotyczącym interpretacji opowieści o ogrodzie Edenu nastąpiła dopiero w latach 60-tych XX wieku po Soborze Watykańskim II. Dlatego też możliwe było zdanie na ten temat samego papieża Jana Pawła II, który twierdził, że historię biblijną o początkach stworzenia świata i ludzi można pogodzić z obecnymi ustaleniami nauki, oczywiście pod warunkiem rozumienia tej opowieści w sposób alegoryczny i symboliczny. W tym przekazie, według polskiego papieża, najważniejsze jest to, że świat powstał w woli Boga i nie jest dziełem przypadku, a u początku bożego działania stała jego miłość do ludzi.
Prawie jak w raju, czyli ogrody klasztorne
Pewnie znacie takie żarty, kiedy ktoś pyta: czy wiesz, jaki jest najstarszy zawód świata? I wiem, co już macie na myśli, ale alternatywną odpowiedzią na tak postawione pytanie może być, np.: narzędziowiec, bo poprzednicy homo sapiens na drodze ewolucyjnej wyrabiali pierwsze kamienne narzędzia. Inna możliwość, to oczywiście: ogrodnik, bo Bóg stworzył Eden i oddała go do dyspozycji Adama i Ewy, aby w nim żyli, strzegli go i uprawiali.
Tęsknota za ziemskim rajem opisywanym też w kategoriach złotego wieku, czyli czasu harmonii z Bogiem i naturą, gdzie grzech, śmierć i cierpienie nie mają wstępu przez stulecia pobudzała ludzi do działania i zakładania ogrodów. W epoce średniowiecza najpiękniejsze ogrody powstawały nie wokół siedzib królewskich, ale w klasztorach. Zakonnicy, często o zamkniętej klauzurze, jak np. karmelici, benedyktyni czy bernardyni, spędzali większość swojego życia w murach klasztornych. Nic dziwnego, że chcieli stworzyć dla siebie przestrzeń pełną zieleni, w której będą mogli, nie wychodząc poza mury swej siedziby popatrzeć na kwiaty, ptaki i posłuchać szumu wody.
W klasztorach niezwykle ważną przestrzenią stały się więc takie wewnętrzne, zamknięte dziedzińce nazywane wirydarzami. Projektowano je, mając w pamięci biblijny opis rajskiego ogrodu, dlatego na środku dziedzińca stała studnia lub ujęcie wody, z której wypływały cztery strumyki na podobieństwo rzek Edenu. Zakonnicy sadzili mnóstwo warzyw i ziół przydatnych zarówno w kuchni jaki i w klasztornej aptece. Często w klatkach trzymano ptaki, które swoim śpiewem umilały zakonnikiem chwile odpoczynku.
Wirydarz w katedrze kamieńskiej, fot. Wikipedia
Szczególny rodzaj ogrodu stworzyli karmelici bosi, nazywając go ogrodem mistycznym, przypominając w ten sposób działalność mistyczki i reformatorki reguły swojego zakonu – Teresy z Avili (1515-1582). Namawiała ona zakonników i zakonnice do przyjęcia reguły skrajnego ubóstwa, czego znakiem miało być chodzenie boso oraz mistyczne doświadczenie Boga poprzez głęboką modlitwę i kontemplację prowadzącą aż do stanu duchowego uniesienia i ekstazy. Te duchowe ćwiczenia mogły odbywać się nie tylko w celi klasztornej ale i w ogrodzie podzielonym na 7 części, symbolizujących kolejne etapy duchowego wyzwolenia z więzów grzechu i ziemskich pożądliwości.
Obecnie taki mistyczny ogród ze specjalnie dobraną roślinnością można obejrzeć w klasztorze karmelitów bosych w Wenecji.
Ogrody pałacowe i botaniczne
W epoce odrodzenia popularne stają się ogrody otwarte na przestrzeń i nieograniczane murem. W XVI wieku najbogatsi arystokraci budują dla siebie podmiejskie wille otoczone ogrodami, w których założeniach nadal widać ślady fascynacji biblijnym rajem. Dużo tutaj roślin wiecznie zielonych, bo przecież w raju cały czas panowała wiosna. W centralnym punkcie ogrodu budowano dużą fontannę, w nawiązaniu do wielkiej rzeki Edenu. Jednak w tych renesansowych i barokowych ogrodach człowiek chce już panować nad naturą. Stąd przycinane w geometryczne kształty klomby i kwietne labirynty. Dużo tu rzeźb i budowli nawiązujących do sztuki antycznej oraz wiele różnych mechanicznych zabawek. Bardzo udaną próbą powrotu do rajskiego ogrodu były powstające w XVI wieku pierwsze ogrody botaniczne – w Wenecji (1533), w Padwie (1545) oraz w Pizie (1546).
Miasta-ogrody w XX wieku
Najbardziej nam współczesną próbą tworzenia czegoś na kształt rajskiego ogrodu, ale w miejskim otoczeniu, była koncepcja miasta-ogrodu. Pomysł zrodził się w Wielkiej Brytanii na przełomie XIX i XX wieku. Jej autorem był Ebenezer Howard. Proponował on luźną zabudowę domów w otoczeniu zieleni. Niewielkie miasto (liczące maksymalnie 32 tysiące mieszkańców) miało mieć plan koła podzielonego na sześć jednakowych części. Całość miała być skupiona wokół centralnego parku o średnicy 900 metrów, w którym znajdowały się budynki publiczne. Miasta-ogrody dawały szansę na powrót ludzi do natury, wyprowadzenie ich z rodzących się właśnie monstrualnych miast przemysłowych, brudnych i zadymionych. W polskich realiach takimi miastami-ogrodami były między innymi podwarszawskie miejscowości Podkowa Leśna, Milanówek, Konstancin Jeziorna, a w Katowicach Giszowiec.
Plan Podkowy Leśnej miasta-ogrodu w okresie międzywojennym, fot. bryla.pl
Marzenia o powrocie do raju
Czy powrót ludzi do ziemskiego raju był w ogóle możliwy?
Bóg w prawdzie zamknął bramy raju, ale nigdzie w Księdze Genesis nie było powiedziane, że tak już będzie na wieczność. Raj pozostał przecież pusty, ale nie został zniszczony. Nadzieję na powrót ludzi do szczęśliwej krainy dawała obietnica Jezusa na krzyżu skierowana do Dobrego Łotra: „jeszcze dziś będziesz ze mną w raju”, rozumianym jako miejsce na ziemi, a nie w zaświatach, w niebie.
Według żydowskiej tradycji ogród Edenu wcale nie był pusty, bo żyli tam dwaj prorocy Henoch i Izajasz, których Jahwe zachował od śmierci. W średniowieczu wielu teologów twierdziło, że do ziemskiego raju trafiały dusze osób pobożnych i sprawiedliwych oczekujących w tak komfortowych warunkach na zmartwychwstanie i Sąd Ostateczny.
Według Starego Testamentu dni ostateczne będą wyglądały następująco – Jahwe pośle na ziemię swojego przedstawiciela nazywanego Synem Człowieczym lub Mesjaszem, który stanie na czele wielkiej armii dobrych ludzi przeciwko siłom Zła i odniesie decydujące zwycięstwo w bitwie Armageddonu. Szatan zostanie uwięziony na 1000 lat po to, aby ziemia mogła się odrodzić na wzór dawnego biblijnego raju. Teraz bowiem cała Ziemia, a nie tylko jedna kraina Edenu będzie miejscem idealnym do życia dla ludzi. Tak oto spełni się zapowiedź o przyjściu Królestwa Bożego.
Z tą wizją ziemskiej szczęśliwości generalnie zgadzają się świadkowie Jehowy, dodając swoje interpretacje. Według nich Mesjaszem będzie Jezus, ale nie rozumiany jako Bóg, bo Bogiem jest tylko Jahwe. Po zwycięskiej bitwie Armageddonu nastąpi pierwsze zmartwychwstanie, ale jedynie tych sprawiedliwych, którzy razem z Jezusem sądzić będą grzeszników, a najlepsi spośród nich – dokładnie 144 tysiące – dostąpią zbawienia i trafią do Nieba.
Kościół katolicki bardzo sceptycznie podchodzi do wizji powrotu ludzkości do ziemskiego raju na okres 1000 lat. Królestwo Boże w tej interpretacji ma wymiar przede wszystkim duchowy, jedności człowieka po zmartwychwstaniu z Bogiem, ale w Królestwie Niebieskim, a nie ziemskim.
Ciekawe, jak te dni ostateczne wyobrażają sobie muzułmanie. Islam, podobnie jak inne religie monoteistyczne, akceptuje biblijną wizję starcia Dobra ze Złem w decydującej bitwie Armageddonu. Potem jednak ma od razu nastąpić zmartwychwstanie i Sąd Ostateczny. Dobrzy muzułmanie pójdą do nieba nazywanego „dżannach” – ten ogród i zaświaty bardzo przypominają ziemski raj. Jego wyobrażenie jest bliskie męskim fantazjom i to seksualnym. Otóż każdemu z mężczyzn będą w niebie-raju towarzyszyły nie tylko żona lub żony z okresu ziemskiego życia ale także 72 hurysy – czarnookie dziewice zawsze młode i chętne do miłosnego aktu, po którym w cudowny sposób będą powracały do stanu dziewictwa. W tej wizji nieba jako ziemskiego raju mamy wszystkie elementy biblijnego opisu – bujną roślinność, szumiące strumyki, łagodny klimat oraz dostępność wszelkich dóbr i przyjemności.
Nie wszyscy ludzie byli jednak gotowi czekać tak długo na spełnienie obietnicy o 1000-letnim Królestwie Bożym na ziemi. Co jakiś czas w tę religijną wizję próbowano włożyć czysto ludzką, polityczną treść. Całe narody ślepo podążały za swoimi fałszywymi prorokami obiecującymi rajski porządek w wydaniu komunistycznym w Rosji, Chinach, Kambodży, czy panowanie 1000-letniej III Rzeszy w Niemczech. Z wiadomym skutkiem.
Tajemniczy ogród
Miałem i ja swój własny rajski ogród w krainie dzieciństwa, do którego czasami wracam we wspomnieniach i w snach. Znajdował się w Jaworznie, po sąsiedzku z moim rodzinnym domem i właściwie był tylko mój. Tak mi się przynajmniej wydawało. Mogłem się swobodnie bawić, tam samotność mi nie przeszkadzała, tam nigdy się nie nudziłem. W ogrodzie rosło mnóstwo starych drzew – śliw, jabłoni i gruszy, których smaczne owoce miałem zawsze na wyciągniecie ręki. Na jednym z tych drzew zbudowałem sobie swoje schronienie – bocianie gniazdo, z którego mogłem obserwować okolicę. W mojej wyobraźni ogród raz był polem bitwy, raz boiskiem piłkarskim czy stadionem lekkoatletycznym. Tutaj odtwarzałem obejrzane w telewizji sceny z wojennych filmów i sam dla siebie organizowałem wielkie, międzynarodowe zawody sportowe.
W moim rajskim ogrodzie były też zwierzęta, z którymi musiałem jakoś się dogadać, a czasem rywalizować o tę samą przestrzeń. Wszędobylskie kury i kaczki oraz psy i koty, które, najbardziej lubiłem. Były też groźne stworzenia – przypominające z wyglądu bobry nutrie, które gdy wybierały wolność i uciekały z klatek ustawionych w ogrodzie przez mojego tatę, potrafiły mocno ugryźć.
Cóż… po latach zostają tylko wspomnienia i na pociechę słowa piosenki Jonasza Kofty: „Pamiętajcie o ogrodach, przecież stamtąd przyszliście…” Bardzo się ucieszyłem, kiedy znalazłem na mapie Warszawy małe rondo imienia tego wybitnego poety. Prowadziła do niego niewielka uliczka o nazwie tytułu jego piosenki „Pamiętajcie o ogrodach”. Uliczka i rondo znajdują się na tyłach Galerii Arkadia i, o ironio, aby powstały, konieczna była likwidacja istniejących tam przez wiele lat ogródków działkowych.
Ulica Pamiętajcie o Ogrodach na warszawskim Muranowie
Myślę, że Kofta, znany ze swojego poczucia humoru i dystansu do życia doceniłby taką koincydencję zdarzeń. Na osłodę rondo jego imienia ma świetne sąsiedztwo – jest tuż obok ronda Jana Himilsbacha oraz ronda Zdzisława Maklakiewicza – pary niezapomnianych aktorów polskiego kina powojennego, z którymi się lubił, a nawet wspólnie pił z nimi wódkę…
Marek Urban
Tekst piosenki Jonasza Kofty
„Pamiętajcie o ogrodach”
Bluszczem ku oknom
Kwiatem w samotność
Poszumem traw
Drzewem co stoi
Uspokojenie
Wśród tylu spraw
Pamiętajcie o ogrodach
Przecież stamtąd przyszliście
W żar epoki użyczą wam chłodu
Tylko drzewa tylko liście
Pamiętajcie o ogrodach
Czy tak trudno być poetą
W żar epoki nie użyczy wam chłodu
Żaden schron żaden beton
Kroplą pamięci
Nicią pajęczą
Zapachem bzu
Wiesz już na pewno
Świeżością rzewną
To właśnie tu
Pamiętajcie o ogrodach
Przecież stamtąd przyszliście
W żar epoki użyczą wam chłodu
Tylko drzewa tylko liście
Pamiętajcie o ogrodach
Czy tak trudno być poetą
W żar epoki nie użyczy wam chłodu
Żaden schron żaden beton
I dokąd uciec
W za ciasnym bucie
Gdy twardy bruk
Są gdzieś daleko
Przejrzyste rzeki
I mamy dwudziesty wiek
Pamiętajcie o ogrodach
Przecież stamtąd przyszliście
W żar epoki użyczą wam chłodu
Tylko drzewa tylko liście
Pamiętajcie o ogrodach
Czy tak trudno być poetą
W żar epoki nie użyczy wam chłodu
Żaden schron żaden beton