Nauka z Marką

Kursy i korepetycje od 1992 roku. 14 tysięcy uczniów.

„Kto się narodził, umrzeć musi.” Negocjacje ze śmiercią i próby jej oszukania w mitach i baśniach.

„Kto się narodził, umrzeć musi.” Negocjacje ze śmiercią i próby jej oszukania w mitach i baśniach.

Za kilka dni jedno z najbardziej niesamowitych i arcypolskich świąt – Wszystkich Świętych. Tłumnie będziemy odwiedzać groby naszych bliskich na cmentarzach, na które każdy z nas wcześniej czy później też trafi. Świadomość śmierci jednych ludzi mobilizuje do działania i aktywnego wykorzystania danego im czasu życia, innych z kolei przeraża na tyle, że nie chcą nawet o niej rozmawiać, wypierają ten temat ze swojej świadomości. Lęk przed śmiercią, a także wyobrażenia o tym, co się wydarzy po niej, były niezwykle mocnym impulsem dla twórczości malarzy, pisarzy czy kompozytorów. Z kolei poszukiwania eliksiru życia przez alchemików pełnych nadziei na nieśmiertelność zakończyły się wprawdzie porażką, ale przyspieszyły rozwój chemii i fizyki jako dyscyplin naukowych.

Z całego bogactwa rożnych mitów, baśni, opowieści, dzieł literackich wybrałem trzy, moim zdaniem najlepiej pokazujące sytuację i dylematy człowieka skonfrontowanego z własną śmiertelnością – epos o Gilgameszu, mit o Syzyfie i jedną z baśni braci Grimm „Kuma Śmierć”.

Epos o Gilgameszu

Przygodami Gilgamesza, króla sumeryjskiego miasta Uruk, pasjonowali się przez stulecia mieszkańcy Mezopotamii, Syrii, Anatolii i całego starożytnego Bliskiego Wschodu już 4 tysiące lat temu. Epos o Gilgameszu to jedno z najstarszych dzieł literackich w historii świata. Niestety, opowieść ta nie zachowała się w całości, ale tylko we fragmentach i to pochodzących z różnych epok, w postaci często tylko drobnych elementów tabliczek glinianych, na których ją zapisano. Archeolodzy i specjaliści od pisma klinowego od połowy XIX wieku cierpliwie łączą te fragmenty jak puzzle, tworząc nieco bardziej zrozumiałą narrację o przygodach Gilgamesza.

To niesamowite, że w tym eposie sprzed ponad 4 tysięcy lat znajdziemy wiele znanych nam później z literatury archetypicznych opowieści, np. o trudnej męskiej przyjaźni, o człowieku, który zapomniał, kim jest, żyjąc wśród zwierząt i stając się jednym z nich, o zemście kobiety-bogini na mężczyźnie, który wzgardził jej zalotami. Epos o Gilgameszu to chyba pierwsza w historii literatury powieść drogi, w którą wyrusza nasz bohater. W trakcie podróży spotykają go rożne przygody, nie osiąga zamierzonego celu, ale wraca w rodzinne strony odmieniony i bogatszy o ważne życiowe doświadczenia. Jednak głównym motywem tej historii jest paniczny lęk Gilgamesza przed śmiercią i cierpieniem w podziemnym świecie, dlatego celem jego wyprawy było poznanie tajemnicy nieśmiertelności. Gilgamesz był uważany za herosa, gdyż w dwóch trzecich był bogiem po matce bogini Ninsum, a w jednej trzeciej człowiekiem po swoim ojcu władcy miasta Uruk Lugalbandzie. Według historyków około 2600 roku p.n.e. rządził w Uruk władca o tym imieniu i możliwe, że ze względu na jego wielkie zasługi posłużył za pierwowzór bohatera literackiego eposu.

Relief z pałacu króla asyryjskiego Sargona II w Dur-Szarrukin
prawdopodobnie przedstawiający Gilgamesza z małym lwem:
fot. Wikipedia

W pierwszej części opowieści poznajemy Gilgamesza jako króla Uruk, który nadużywa swojej władzy wobec mieszkańców, upokarza mężczyzn i bezwzględnie egzekwuje prawo spędzania pierwszej nocy ze świeżo poślubioną żoną poddanego. Zrozpaczeni mieszkańcy miasta poprosili boga Anu o pomoc, a ten nakazał bogini Aruru stworzenie rywala dla Gilgamesza, aby pochłonięty walką z nim zostawił w spokoju swoich poddanych. Tak narodził się Enkidu, dziki i bardzo silny człowiek żyjący na stepie wśród zwierząt. Nie znał cywilizacji, realiów życia społecznego, jak zwierzę był gęsto owłosiony. Rozumiał świat zwierząt i zachowywał się jak one, chronił je przed polującymi na nie myśliwymi, niszczył ich sidła i wnyki i atakował, gdy myśliwi w trakcie polowań zbliżali się zanadto do wodopoju. Jeden z myśliwych udał się na rozmowę z królem Gilgameszem i poinformował go, że pojawił się ktoś tak dziwny jak Enkidu, który utrudnia polowania, ale jest też potencjalnie groźny dla samego władcy ze względu na swoją atletyczną siłę. Zaproponował sposób jak ucywilizować Enkidu i przejąć nad nim kontrolę. Miała w tym pomóc kobieta o imieniu Szamhat, świątynna prostytutka – hierodula, która zbliży się do niego i namówi do seksu na ludzki, a nie zwierzęcy sposób. Enkidu uległ jej wdziękom i kochał się z nią namiętnie sześć dni i sześć nocy, po czym opadł z sił. Szamhat przygotowała mu posiłek składający się z chleba i piwa, których smaków wcześniej nie znał. Kiedy w końcu zatęsknił za swoim dawnym życiem i chciał przyłączyć się do stada wędrujących po stepie zwierząt, te nie poznały już jego zapachu, nie potrafił też biegać tak szybko jak przed spotkaniem z Szamhat. Z konieczności więc zaczął żyć jak inni ludzie i przyjął ich zwyczaje. Wraz z Szamhat przybył do Uruk i stoczył z Gigameszem zacięty pojedynek zapaśniczy, który nie został rozstrzygnięty. Gilgamesz zafascynowany siłą Enkidu i jego niezwykłą osobą uznał go za swojego przyjaciela. Stali się odtąd nierozłączną parą.

Środkową część eposu zajmują opowieści o ich wspólnej wyprawie do Cedrowego Lasu pilnowanego przez strasznego potwora Huwawę. Cedry to drzewa uznawane wtedy na Bliskim Wschodzie za najcenniejsze i najpiękniejsze, dlatego były budulcem dla świątyń, m.in. w Jerozolimie, w Egipcie dla statków, z cedrów wykonywano też królewskie trony.

Przyjaciele zabijają potwora i wraz ze służbą wycinają wiele drzew cedrowych i transportują je do Uruk. Gilgamesz i Enkidu byli bardzo dumni ze swojego sukcesu, a mieszkańcy miasta uznali ich za bohaterów. Ich wyczyny zaimponowały też bogini Isztar, która zaproponowała Gilgameszowi małżeństwo. On jednak odmówił, gdyż nie chciał podzielić losu swoich poprzedników u boku bogini. Kiedy Isztar zaspokoiła swoje pożądanie, po prostu zabijała kochanków. Bogini dotknięta odmową Gilgamesza zesłała na niego i całe Uruk Niebiańskiego Byka, który czynił wielkie spustoszenie. Jednak przyjaciele, działając wspólnie, zabili Niebiańskiego Byka, tak jak poprzednio potwora Huwawę. Gilgamesz, kiedy powalił na ziemię wielkie cielsko zwierzęcia, wyjął jego serce i ofiarował je bogu Szamaszowi, który mu sprzyjał, a odcięty członek byka rzucił w twarz bogini Isztar, co doprowadziło ją do szału. Poskarżyła się innym bogom na co to, co zrobili Gilgamesz i Enkidu i na swoją zniewagę, żądając odpowiedniej dla nich kary. Ostatecznie bogowie, aby uspokoić jej wzburzenie, zgodzili się na to, że ześlą na Enkidu ciężką chorobę, a w jej wyniku śmierć. Jest to punkt zwrotny całego eposu. Gilgamesz tak pewny swojej siły i wszechmocy przeżywa w chwili śmierci przyjaciela głęboki wstrząs. Po śmierci Enkidu rozmawia z nim jeszcze we śnie, pyta go o świat pozagrobowy, ale z jego relacji jest to tak samo straszne miejsce, jak samo umieranie. Gilgamesz przeżywa głęboką żałobę po przyjacielu i wpada w stan odrętwienia, który teraz nazwalibyśmy depresją. Postanawia jednak działać, gdy dowiaduje się, że gdzieś na krańcach ziemi żyje człowiek o imieniu Utnapisztim, który przeżył potop i jest nieśmiertelny.

Ostatnia część eposu to opis podróży Gilgamesza w poszukiwaniu nieśmiertelności. Nasz bohater nie ma dokładnej mapy i nie wie, jak dotrzeć do domu Utnapisztima. Pyta spotkanych ludzi, błądzi, dzięki swojej odwadze pokonuje różne niebezpieczeństwa, przechodzi przez dziką krainę zamieszkałą przez ludzi–skorpionów. W końcu dociera do celu i spotyka się z ocalonym z potopu Utanapisztimą. Ten opowiada mu jak Enlil w gniewie zesłał na ludzi wielką wodę, która miała zniszczyć cały świat i wszystkich ludzi. Jednak inny bóg Ea nakazał zbudować Utnapisztimie wielki statek i ratować życie swoje i rodziny. Opis budowy statku i samego potopu z niewielkimi zmianami trafił później do Księgi Rodzaju w Starym Testamencie.

W sumeryjskiej opowieści tragedię zagłady świata przeżyje Utnapisztim i jego żona, a bogowie niejako w formie zadośćuczynienia za to, co ich spotkało, uczynili ich nieśmiertelnymi. Gilgamesz zrozumiał więc, że była to dosyć wyjątkowa sytuacja, a on sam nie dostąpi takiego wyróżnienia. Utnapisztim pociesza go jednak, że nieśmiertelności nie zdobędzie, ale powie mu gdzie rośnie w głębinach morza kwiat wiecznej młodości. Gilgamesz udaje się tam, nurkuje i wyławia magiczny kwiat. Postanawia już wracać do rodzinnego Uruk zadowolony z takiej chociaż nagrody za swoje trudy. Kiedy zbliża się do miasta, chce się odświeżyć i zmyć z siebie brud i pył wielu dni podróży. Znalazł jezioro z krystaliczną wodą i zanim do niej wskoczył, kwiat wiecznej młodości zostawił na brzegu na kamieniu. Kiedy się wynurzył z wody, zobaczył, że wąż skuszony zapachem kwiatu połknął go. Gilgamesz został więc z pustymi rękami, natomiast wąż się odmłodził, bo od razu po zjedzeniu kwiatu zrzucił swoją starą skórę. Nasz bohater wraca do Uruk, ale jest już innym człowiekiem i lepszym władcą. Kiedy nadejdzie kres jego życia na ziemi, sąd bogów zdecyduje, że wprawdzie musi umrzeć, ale jego starania i wielka odwaga predestynują go do tego, aby w podziemnym świecie zająć lepsze miejsce niż jego przyjaciel Enkidu. Zostanie jednym z trzech sędziów, przed którymi dusze zmarłych miały składać relacje ze swoich dobrych i złych uczynków na ziemi, a oni potem decydowali o ich dalszym losie w zaświatach.

Mit o Syzyfie

Mit o Syzyfie to taka klasyka gatunku, bo wiadomo – lektura szkolna „Syzyfowe prace” i przemawiający do wyobraźni obraz półnagiego silnego mężczyzny pchającego z wysiłkiem kamień na szczyt góry, który za moment wymknie mu się z rąk i potoczy w dół, a nieszczęsny Syzyf będzie musiał powtórzyć swoją czynność po raz kolejny. Bogowie olimpijscy z Zeusem na czele skazali go na taki bezproduktywny wysiłek, który miał się nigdy nie skończyć. Czym tak bardzo im zawinił?

Syzyf, król Koryntu był niewątpliwie wybrańcem bogów, bo jako jeden z niewielu ludzi dostąpił zaszczytu przebywania na Olimpie i biesiadowania razem z bogami. Pił, tak jak oni, ambrozję, boski napój wzmacniający siły żywotne i chroniący przed śmiercią. Syzyf czuł się tam tak pewnie, że nawet wykradał go z Olimpu i częstował nim swoich gości w pałacu w Koryncie. Według mitu przyczyną upadku Syzyfa było jego plotkarstwo, bo zdradził tajemnicę Zeusa, prawdopodobnie dotycząca jego kolejnego romansu, o czym bóg nie chciał wspominać swojej żonie Herze. Kiedy Zeus dowiedział się, kto zdradził jego tajemnicę, kazał Syzyfa zabić. Bóg śmierci Tanathos przybył z taką misją do Koryntu, ale sprytny Syzyf uwięził go w lochu. W ten sposób on sam, ale i inni ludzie żyjący na ziemi przestali chorować i umierać. Król Koryntu był bardzo z siebie dumny i kiedy Hades, bóg podziemi, zorientował się, że wysechł mu strumień ludzkich dusz czekających na brzegu rzeki Styks na podróż do jego królestwa, poskarżył się Zeusowi.

I tutaj zaczynają się prawdziwe problemy Syzyfa. Zeus posyła na ziemię boga Aresa, który szybko uwalnia Tanathosa, a ten wykonuje rozkaz Zeusa i pozbawia Syzyfa życia. Ten jednak, spodziewając się takiego obrotu spraw poprosił wcześniej swoją żonę, aby nie dopełniła niezwykle ważnych dla każdego Hellena ceremonii pogrzebowych. W ich trakcie wkładano zmarłemu do ust drobną monetę, obola, jako zapłatę dla Charona za przewiezienie duszy przez rzekę Styks. Dopiero tam na drugim brzegu rzeki mógł się odbyć sąd nad duszą zmarłego.

Syzyf trafił więc w Hadesie do takiego „przedpokoju”, w którym strasznie lamentował i narzekał na swoją rodzinę, która skrzywdziła go, bo nie zadbała o godny pogrzeb. Król pomimo tego, że naraził się bogom, nadal mógł liczyć na pewne względy i dlatego Hades pozwolił mu wrócić na ziemię i załatwić z żoną sprawę pogrzebu tak, jak trzeba. Kiedy tylko wyszedł na powierzchnię, ukrył się w nadziei, że bogowie o nim zapomną. Długo to trwało, zanim  sobie o nim przypomnieli, ale tym razem nie mieli już dla niego litości. Trafił do najgorszego miejsca w Hadesie, do Tartaru, odpowiednika chrześcijańskiego Piekła, gdzie miał toczyć kamień na szczyt góry. Praca pozbawiona celu i sensu jest karą straszną, o czym przekonali się w realiach II wojny światowej niektórzy więźniowie obozów koncentracyjnych zmuszani do przenoszenia kamieni z miejsca na miejsce, czy powtarzania po wielokroć kopania dołu, a potem jego zasypywania.


Syzyf toczący kamień, Tycjan;
fot.Wikipedia

Syzyf cierpiał nie tyle z powodu swojego  plotkarstwa, co za bunt przeciwko naturalnemu porządkowi życia i śmierci, na straży którego stali bogowie olimpijscy i ich posłaniec Tanathos. Król Koryntu uwięził go i tym samym przez pewien czas był dobroczyńcą ludzi marzących o nieśmiertelności. Kara Syzyfa miała mu uświadomić, że tajemnica ludzkiej egzystencji opiera się na powtarzalności i cykliczności, gdy jedni się rodzą, drudzy muszą umrzeć, aby zwolnić miejsce na ziemi dla następnych. Ruch do góry i na dół kamienia toczonego przez Syzyfa mógłby więc oznaczać przychodzenie i odchodzenie kolejnych pokoleń. Gdyby mu się w końcu udało zatrzymać kamień na szczycie góry, to symbolicznie ten cykl życia uległby przerwaniu.

Kuma Śmierć”

W roku 1812, gdy Napoleon ze swoją wielonarodową armią maszerował na Moskwę, w Niemczech ukazało się pierwsze wydanie zbioru podań i opowieści ludowych oraz mitów zebranych przez dwóch wybitnych pisarzy i językoznawców Wilhelma i Jacoba Grimmów. Wśród prawie 200 baśni są tam tak ważne dla literatury światowej jak te o „Kocie w butach”, „Jasiu i Małgosi”, „O rybaku i złotej rybce” czy „Kopciuszku”. Baśnie te w swojej pierwotnej wersji pełne były opisów przemocy i okrucieństwa, jakie wpisane są w ludzkie życie. W tej formie nie bardzo nadawały się do tego, aby je na przykład opowiadać  przed snem dzieciom. Dlatego te motywy baśniowe przetworzono na bajkowe z optymistycznym zakończeniem i pominięciem tych najbardziej drastycznych szczegółów.

Baśń w swej pierwotnej formie to rodzaj moralitetu, w którym walka dobra ze złem jest okrutna, ale dobro musi zwyciężyć, a kary i nagrody dla bohaterów opowieści będą sprawiedliwie rozdzielone. Baśń „Kuma Śmierć” ze zbioru Braci Grimm opowiada o dziwnej relacji młodego lekarza z Matką Chrzestną – kumą, którą z wyboru jego ojca została sama śmierć. Ojciec był ubogim rolnikiem i miał już dwanaścioro dzieci. Kiedy urodziło mu się trzynaste dziecko, miał problem nie tylko z jego wykarmieniem, ale też ze znalezieniem dla niego chrzestnych. Nikt ze wsi się do tego nie kwapił, bo wchodzenie w bliższe relacje z takim biedakiem nie dawało większych korzyści. Ojciec chłopca wyszedł więc na rozstaje dróg i szukał kogoś przypadkowego, kogo może nakłoni do wypełnienia obowiązków chrzestnego. Spotkał samego Pana Boga, Diabła i Śmierć i z każdym z nich rozmawiał. Jednak oferta od Boga i Diabła mu się nie spodobała, bo jego zdaniem Stwórca toleruje na ziemi krzywdę, jaka spotyka ubogich ze strony bogatych. Diabeł, owszem, może dać bogactwa i przyjemności, ale prowadzi potem dusze ludzi do zguby, a Śmierć jest ze swojej natury sprawiedliwa, bo zabiera na tamten świat zarówno bogatych, jak i biednych, królów i zwykłych chłopów. Śmierć zgodziła się przyjść na chrzciny chłopczyka i obiecała, że będzie się nim opiekowała w dalszym życiu.


Ilustracja do baśni Braci Grimm – Śmierć przy łóżku chorego;
fot.Wikipedia

Chłopiec wyrósł na zdolnego młodzieńca, który wykształcił się na lekarza. Matka Chrzestna, tak jak obiecała, bardzo ułatwiła mu karierę i dalsze życie, gdyż zawarła z nim układ. Kiedy przyjdzie do łóżka ciężko chorego pacjenta, jako jedyny z ludzi będzie ją widział albo stojąca u głowy chorego, albo po drugiej stronie łóżka, przy jego nogach. W tym drugim przypadku chory był już w mocy śmierci i wszelkie jego starania nie miały już sensu. Śmierć dała lekarzowi magiczne zioło, dzięki któremu mógł tego ciężko chorego szybko uzdrowić, o ile zobaczy swoją Matkę Chrzestną stojącą przy głowie chorego.

Młody lekarz na początku precyzyjnie stosował się do ustaleń ze swoją Matką Chrzestną. Jego sława jako wybitnego specjalisty przywracającego do życia nawet ludzi na łożu śmierci szybko rosła. Oczywiście szybko też dorobił się wielkiego majątku. Kiedy ciężko zachorował sam władca posłano od razu po niego. Gdy wszedł do komnaty króla, niestety zobaczył Śmierć przy nogach chorego. Pokusa wielkiego honorarium za uzdrowienie władcy i związana z tym sława były dla niego zbyt wielkie. Lekarz kazał obrócić łoże królewskie tak, że teraz śmierć znalazła się przy głowie chorego. Lekarz szybko przygotował dla niego miksturę z magicznego zioła i król szybko wyzdrowiał. Matka Chrzestna była wściekła i powiedziała mu, że to był pierwszy i ostatni raz, kiedy ją w ten sposób oszukał. Lekarz obiecał, że w przyszłości dotrzyma zawartej umowy. Jednak za niedługo poważnie zachorowała córka króla i zrozpaczony ojciec zaoferował lekarzowi już nie tylko pieniądze, ale także rękę córki i następstwo tronu, jeżeli zobaczy ją zdrową. Lekarz dał się skusić tą propozycją, zwłaszcza, że księżniczka był bardzo urodziwa. Sytuacja się więc powtórzyła. Kiedy zobaczył Śmierć u nóg chorej, kazał obrócić łóżko i dał jej lekarstwo z magicznego ziela. Tym razem Matka Chrzestna nawet nie chciała z nim rozmawiać i obiecała mu tylko, że jeszcze się zobaczą i będzie musiał ponieść konsekwencje swojej decyzji.

Którejś nocy Matka Chrzestna zabrała lekarza nad rzekę, po której płynęły zapalone świece. Wytłumaczyła mu, że każda z nich pokazuje, ile jeszcze danemu człowiekowi pozostało dni życia, bo jedne świece paliły się mocnym płomieniem i były ledwie nadpalone, inne już dogasały i zamieniały się w ogarek. Przerażony lekarz zapytał  swoją Matkę Chrzestną, która z tych świec jest jego. Śmierć wskazała właśnie taką dopalającą się. Zaczął ją prosić, aby coś zrobiła, bo on nie chce jeszcze umierać, przecież zgromadził tyle majątku, za chwilę zostanie królem i to jest bez sensu, żeby teraz właśnie miał umierać. Śmierć słuchała go z udawaną troską, nawet wzięła taką świecę, która ledwie zaczęła się palić i zbliżyła ją do ogarka świecy lekarza, ale ten ruch wywołał lekki podmuch powietrza i historia życia lekarza tym samym się zakończyła.

W innej wersji tej baśni lekarz kierował się w swoim działaniu bardziej altruistycznymi pobudkami niż pragnienie sławy i pieniędzy. Dwukrotnie pomógł w ten sposób nie królowi i jego córce, ale biednej wdowie i swojemu umierającemu ojcu. Ożenił się, został ojcem pięknej córki i kiedy trafił nad rzekę razem ze swoją Matką Chrzestną i poprosił ją o wydłużenie swojego życia Śmierć zdmuchnęła płomień nowej świecy i zapaliła ją ponownie od knota dogasającej świecy lekarza. Mógł więc dalej żyć. Jednak kiedy szczęśliwy wrócił do rodzinnego domu, okazało się, że jego ukochana córkę zmarła.

Kościół w Täby w Szwecji – Śmierć grająca w szachy pędzla Albertusa Pictora (1440-1507).
Tym właśnie malowidłem inspirował się Ingmar Bergman kręcąc Siódmą pieczęć;
fot. Wikipedia

Te trzy postawy Gilgamesza, Syzyfa i lekarza z baśni braci Grimm pokazują różne strategie radzenia sobie z dojmującą świadomością końca własnej egzystencji. Gilgamesz jako sumeryjski heros i król walczy, Syzyf ulubieniec olimpijskich bogów próbuje ich oszukać, a lekarz z racji, że jest chrześniakiem Śmierci próbuje z nią negocjować. Każda z tych strategii daje tym bohaterem opowieści sukces, ale tylko na chwilę. Głos decydujący i tak zawsze należy do śmierci, strażniczki niezmienności prawa natury: „kto się urodził, umrzeć musi…”

Marek Urban