Rozdarcie na sobie szaty w postaci tuniki, czy później koszuli, to forma wyrażenia skrajnych emocji w chwili śmierci i straty kogoś bliskiego, reakcji na jawne bluźnierstwo wobec boga i religii, zaznaczenia swojej niezgody na pewne wydarzenia w przestrzeni publicznej.
To tradycja dobrze znana w świecie kultur starożytnego Bliskiego Wschodu, głównie jednak Izraela, nazywana tam keriah. Przeszła do kultury europejskiej głównie za pośrednictwem opisu takich zdarzeń w księgach Starego i Nowego Testamentu.
Współcześnie nikt tak raczej nie postępuje, nawet w chwili silnego emocjonalnego wzburzenia, chociaż ten idiom jest dobrze zakorzeniony w naszym języku poprzez tzw. gest Rejtana uwieczniony na jednym z najsłynniejszych obrazów Jana Matejki powstałym w 1866 roku „Rejtan. Upadek Polski”.
W czasach, gdy pogrzeby były uroczystościami z silnym akcentem teatralnym, a uczestniczyła w nich nie tylko najbliższa rodzina i przyjaciele, ale często cała społeczność, której częścią był zmarły, niezwykle ważne było okazywanie tego żalu i smutku na zewnątrz. Przez wiele stuleci konduktom pogrzebowym towarzyszyły tzw. płaczki, czyli kobiety, które zawodowo zajmowały się lamentowaniem, zawodzeniem, tworzeniem atmosfery żalu po zmarłym. Bo jeżeli po zmarłym nikt by nie płakał, to znaczyło, że był za życia złym człowiekiem albo też rodzina nie zadbała o jego godny pochówek. Oczywiście były też prawdziwe emocje bliskich i rodziny okazywane przez posypywanie głów popiołem i rozdzieranie szat na sobie, co miało w prosty sposób symbolizować rozdarte serca żałobników. Co ciekawe ślady tego postępowania możemy współcześnie dostrzec w wyrażeniu „scena rozdzierająca serce” oraz emotikonie pękniętego serca dodawanym często w komentarzach i wpisach w mediach społecznościowych, gdy ktoś wyraża swoje współczucie, składając kondolencje bliskim zmarłej osoby.
W tradycji religii judaistycznej każdy Żyd powinien protestować, jeżeli ktoś bluźnił Jahwe i obrażał jego kult, ale szczególne obowiązki pod tym względem spoczywały na kapłanach świątyni jerozolimskiej. W Księdze Kapłańskiej będącej częścią Tory jest mowa o tym, że kapłani nie mogą bez istotnego powodu rozdzierać swoich szat, chyba że w trakcie posiedzenia najwyższego sądu religijnego Sanhedrynu, gdy usłyszą jawne bluźnierstwo.
Według autorów trzech ewangelii Marka, Mateusza i Łukasza taka sytuacja miała miejsce w trakcie przesłuchania Jezusa z Nazaretu prowadzonego przed Sanhedrynem przez arcykapłana Kajfasza.

Arcykapłan Żydowski, fot. wikipedia.pl
Jako najwyższy autorytet religijny społeczności żydowskiej pytał Jezusa o to, czy jest zapowiadanym przez proroków Mesjaszem. „Wówczas powstał arcykapłan i rzekł do niego: Nic nie odpowiadasz na to, co ci świadczą przeciwko tobie? Ale Jezus milczał. Wtedy arcykapłan rzekł do niego: Zaklinam Cię na Boga żywego, abyś nam powiedział czy ty jesteś Chrystus, Syn Boga. Rzecze mu Jezus: Tyś powiedział […] Wtedy arcykapłan rozdarł swe szaty i zawołał: Zbluźnił! Czyż potrzeba nam jeszcze świadków ? Oto słyszeliście bluźnierstwo. Co sądzicie! A oni odpowiadając, rzekli: Winien jest śmierci.” (Ewangelia według Mateusza 26.22). Arcykapłan, przesłuchując Jezusa, nie uznał go za oczekiwanego przez Żydów Mesjasza ale za uzurpatora, religijnego buntownika, który dodatkowo mówił publicznie, że zburzy świątynię jerozolimską i, co więcej, w trzy dni zbuduje nową. Świątynia w Jerozolimie była domem Jahwe i takie wezwania można było łatwo uznać za prowokację i jawne bluźnierstwo.

Makieta Świątyni Jerozolimskiej, fot. biblia.wiara.pl
Wszyscy trzej ewangeliści zgodnie wspominają o jeszcze jednym, symbolicznym rozdarciu tkaniny, tym razem dokonanym nie ręką ludzką, a boską. Według nich śmierci Jezusa na krzyżu towarzyszyły niezwykły wydarzenia i znaki w samej Jerozolimie. Oto doszło do lokalnego trzęsienia ziemi i zaćmienia słońca, ale równie niezwykłe było to, że zasłona w świątyni rozdarła się na dwoje od góry do dołu.
Aby dobrze zrozumieć wymowę tego opisu, trzeba sobie uświadomić, że nie mówimy tutaj o cienkiej zasłonie zakrywającej jakiś przedmiot ale o ogromnej kotarze wysokości 20 metrów i szerokości 10 metrów wykonanej z delikatnych i bardzo drogich materiałów – jedwabiu i bisioru, haftowanych złotą nicią. Zasłona świątynna oddzielała tzw. Najświętsze Miejsce od reszty przybytku i stała tam Arka Przymierza, w której przechowywano kamienne tablice z 10 przykazaniami. Za zasłonę mógł wejść jedynie arcykapłan i to tylko raz w roku z okazji święta Jom Kipur dla złożenia ofiary. Nikt inny nie mógł się nawet zbliżyć do tego sakralnego miejsca wiec chociaż autorzy ewangelii nie mówią tego wprost, to dla ich czytelników było jasne, że rozdarcie świątynnej zasłony było znakiem od samego Boga. Jahwe tym samym chciał wyrazić swój ból i smutek po śmierci ukochanego Syna Bożego i potwierdzić, że Jezus z Nazaretu prawdziwie był Mesjaszem.
Jeszcze raz pojawi się rozdarcie szat jako ważny, symboliczny gest, tym razem w Dziejach Apostolskich, chociaż w dosyć zabawnym kontekście. Apostoł Paweł po swoim niespodziewanym nawróceniu wyruszył na swoją pierwszą wyprawę misyjną do pogan, niosąc Dobrą Nowinę o Jezusie, który okazał się Mesjaszem i został wskrzeszony z martwych z woli Jahwe. Jego towarzyszem w tej wyprawie był Barnaba. Razem dotarli do miasta Listra w Likonii, obecnie jest to środkowa Turcja, i tam – w trakcie przemowy do zgromadzonych mieszkańców – Paweł zauważył człowieka chromego, który od urodzenia nie chodził. Podszedł do niego i siłą perswazji spowodował, że mężczyzna stanął na własnych nogach i zaczął chodzić. Mieszkańcy Listry uznali to niespodziewane wydarzenie za cud i od tego momentu nie chcieli już słuchać dalej opowieści o nieznanym Jezusie, ale zaczęli wiwatować na cześć Pawła i Barnaby. Uznali ich wprost za greckich bogów Zeusa i Hermesa, którzy pod ludzką postacią zeszli na ziemię i odwiedzili ich miasto. Kapłan świątyni Zeusa w Listerii przyprowadził woły, które chciał im złożyć w ofierze. Przerażeni takim obrotem sprawy Paweł i Barnaba rozdarli szaty swoje i wpadli między tłum, krzycząc i wołając: „ Ludzie, jesteśmy tylko ludźmi takimi jak i wy! Zwiastujemy wam dobrą nowinę, abyście odwrócili się od tych marnych rzeczy do Boga żywego, który stworzył niebo i ziemię, i morze, i wszystko, co w nich jest”. (Dzieje Apostolskie 14.14)
Jak wiadomo nastroje tłumu są zmienne i od boskich hołdów do gróźb śmierci droga nie jest daleka. Kiedy o wizycie Pawła i Barnaby dowiedzieli się ortodoksyjni Żydzi, podburzyli tłum już wcześniej mocno rozczarowany zachowaniem apostołów. Złość mieszkańców Listry skupiła się na Pawle, którego chciano ukamienować, bo tak karano bluźnierców religijnych. Paweł został wyprowadzony za miasto, ciężko pobity i obrzucony kamieniami. Przeżył swoją egzekucję i można to uznać spokojnie za drugi cud tego dnia po tym, jak chromy człowiek za sprawą Pawła zaczął chodzić. W tej tragikomicznej historii rozdarcie szat przez Pawła i Barnabę było reakcją na bluźnierstwo, jakie usłyszeli, że są greckimi bogami i musieli w ten sposób zaprotestować.
Czy Tadeusz Rejtan na wieść o szykowanym przez przekupnych posłów i ambasadorów Rosji, Prus i Austrii traktatach rozbiorowych rozdarł na znak protestu swoje szaty, położył się w drzwiach komnaty i nie pozwalał posłom jej opuścić, aby nie podpisali stosownych dokumentów? Ta artystyczna wizja Jana Matejki tylko w ogólnym zarysie jest zgodna z rzeczywistością. Faktycznie, Tadeusz Rejtan jako jeden z nielicznych posłów obecnych na sejmie w kwietniu 1773 roku protestował przeciwko podpisaniu umów z państwami rozbiorowymi, chociaż scena przedstawiona na obrazie Jana Matejki dotyczy samego początku obrad sejmowych, kiedy decydowała się sprawa, czy sejm ma by wolny czy też skonfederowany. W pierwszym przypadku jeden poseł przez swoje liberum veto mógł zablokować obrady, natomiast na sejmie skonfederowanym decydowano większością głosów. Prawo do jednostkowego protestu mogło się wtedy bardzo przydać, bo pokrzyżowałoby intrygi ambasadorów państw zainteresowanych zagarnięciem ziem Rzeczpospolitej. Rejtan był przeciwko zatwierdzeniu rozbiorów, ale był też legalistą. Sejmik, który go delegował na te obrady, wyraźnie mu zalecał postawę sprzeciwu wobec planu skonfederowania sejmu, ale trzej ambasadorowie państw sąsiadujących z Rzeczpospolitą utworzyli swoisty fundusz korupcyjny dla zdobycia poparcia tej inicjatywy. Ostatecznie silniejsze okazały się groźby i przede wszystkim pieniądze hojnie rozdawane przez marszałka konfederacji sejmowej Adama Ponińskiego, który nie krył się z tym, od kogo je otrzymał. Za Ponińskim poszło ponad stu posłów, Rejtana popierało w jego oporze nie więcej niż dziesięciu. Kiedy obrady się kończyły, Rejtan zaczął krzyczeć, że nie pozwoli posłom opuścić sali, że decyzja o skonfederowaniu sejmu jest nielegalna. Stanął w drzwiach i rozłożył szeroko ręce. Jednak tłum wychodzących przewrócił go na podłogę i, kiedy on leżał, jego koledzy przechodzili po prostu nad nim. Wszyscy dobrze wtedy wiedzieli, że zawiązanie konfederacji jest oczywistym krokiem w kierunku przygotowania traktatów rozbiorowych z Rosją, Prusami i Austrią i w rezultacie zostały one podpisane kilka miesięcy później, we wrześniu 1773 roku.
Rejtan nie rozrywał swojej koszuli jak na obrazie, ale był konsekwentny w swoim proteście i zapłacił za to wysoką cenę. Ogłosił strajk głodowy i przez trzy dni nie chciał opuścić sali na Zamku Królewskim, gdzie toczyły się obrady. Wzburzenie i emocje doprowadziły go do choroby psychicznej, która się nasiliła i przeszła w schizofrenię. Ostatnie lata życia spędził w majątku swojego brata, gdzie w 1780 roku popełnił samobójstwo, najprawdopodobniej połykając szkło z rozbitej szyby. Jan Matejko bardzo starannie przygotowywał się do pracy nad swoimi obrazami. Pewnie czytał pamiętniki z epoki, opracowania historyczne i wiedział, jaki był przebieg tej sesji sejmowej. Chciał stworzyć sugestywną wizję artystyczną z Tadeuszem Rejtanem jako postacią centralną swojego obrazu. Jego gest rozdarcia szat można interpretować jako żałobę po ojczyźnie, która umiera i za chwilę zostanie złożona do grobu, w końcu jako jawne bluźnierstwo wobec Boga i ludzkiego poczucia sprawiedliwości. Rejtan, rozrywając swoją koszulę, pokazuje, że nie ma pod nią pancerza i nie odwołuje się do argumentów siły a jedynie do racji moralnych.
Obraz Jana Matejki w 1867 roku trafił na wystawę malarską w Paryżu, gdzie otrzymał złoty medal, wywołując spore poruszenie i różne interpretacje. Część francuskiej widowni, nie znając szerszego kontekstu kulturowego i historycznego Polski, interpretowała to, co namalował artysta, wprost nie jako wydarzenie historyczne ale scenę obyczajową. Oto grupa polskich szlachciców kończy suto zakrapianą ucztę. Jeden z nich leży pijany w drzwiach, a reszta na trzeźwych też nie wygląda. Z kolei potomkowie kilku rodów magnackich zaangażowanych w sejm rozbiorowy i potem współpracę z Rosją, aż za dobrze wiedzieli, o co chodziło Matejce i dlatego planowali obraz kupić tylko po to, aby go ukryć a może i zniszczyć. Ostatecznie zakupu do swojej kolekcji dokonał cesarz Austro-Węgier Franciszek Józef, a po 1918 roku obraz odkupiło państwo polskie do zbiorów Zamku Królewskiego w Warszawie.

Obraz: Rejtan. Upadek Polski – Jan Matejko
fot. wikipedia.pl
Powiedzenie „rozrywać szaty” może być użyte we współczesnej polszczyźnie w odniesieniu do działania, które jest bardzo emocjonalne, nadmiarowe, nieproporcjonalne do sytuacji i wtedy powiemy, że „nie ma co rozrywać szat, czy kłaść się Rejtanem”. Jednak czasami sprawa jest takiej wagi, że nie ma wyjścia, nie możemy co prawda czemuś zapobiec, ale chociaż zaprotestujemy słownie i symbolicznie, powiemy, że zostało nam już tylko „rwać szaty” i czekać na zmianę decyzji.